Znaleźliśmy to miejsce po długich poszukiwaniach. Początkowo miało być gdzie indziej, ale dobrze się stało, że jest tutaj…
Poniżej staraliśmy się opisywać na bieżąco postępy prac od chwili decyzji o kupnie ziemi do czasu zakończenia budowy.
Proces przeprowadzki zakończony sukcesem. Nie było łatwo: pakowanie gratów i transport w trzaskającym mrozie, śniegu i wietrze. Na miejsce dotarliśmy nad ranem i... zabraliśmy się za odśnieżanie drogi, żeby ciężarówki mogły podjechać pod drzwi. Udało się.
Powoli kończymy budowę - nie wszystko wokół domu udało się uporządować, ale mamy już zagopodarowane wejścia do budynku i stopnie przy drzwiach balkonowych. W środku już malujemy piętro, na parterze kładziemy jeszcze płytki. Mamy ciepło - kotłownia odpalona. Koza (kominek, nie zwierzę) stoi już na swoim miejscu w salonie. Przygotowania do przeprowadzki w toku :)
Zakończyliśmy grodzenie terenu. Co prawda nie mamy jeszcze bramy wjazdowej, ale furtkę do lasu owszem:). Z belek pozostałych z rozbiórki stodoły zrobiliśmy przecudnej urody podniesiony zagon permakulturowy. Mamy nadzieję, że pierwszy z wielu. Murki prawie gotowe, taras „w robocie". Kotłownia prawie gotowa, w łazienkach fugujemy ściany i podłogi. Nie damy rady odpalić się w tym roku. Licznik na stronie przestawiamy o około miesiąc.
Jabłonie zrzucają owoce, trawa po kolana. W okolicznych lasach grzybów pod dostatkiem. Kończymy prace nad elewacjami, rynnami i rurami spustowymi. Zaczęliśmy grodzić teren. Wewnątz instalujemy rury, rurki, podejścia do baterii, itp. Wylewamy posadzki.
Tynki wewnętrzne i elewacje już prawie gotowe. Misja malowania znaku na ścianie północnej zakończona sukcesem. Mamy gotową podłogę na strychu, rozprowadzoną instalację elektryczną, wstawione drzwi wejściowe. Budynek mieszkalny zamknięty. Gospodarczemu niewiele już brakuje. Pogoda płata figle. Zdarzają się też drobne awarie – jak to na budowie. Jesteśmy dobrej myśli. Do końca niewiele już zostało :)
Dachówka zgromadzona na placu budowy powoli ląduje na właściwym miejscu. Zaczynamy kłaść tynki wewnątrz budynków, kończymy ocieplać i przygotowujemy elewacje do tynkowania.
Przyjechały okna, kończymy więźbę, murujemy szczyty stajni. Powoli zamykamy budynki. Przy okazji trochę porządków w terenie. Koniec miesiąca zaowocował prawie kompletnym pokryciem dachu budynku gospodarczego i ociepleniem mieszkalnego. Murki oporowe budujemy z materiału pozyskanego z rozbiórki poprzednich zabudowań.
Budowa kwitnie. Trzydniowa wizytacja i rozmowy zaowocowały. Mamy harmonogram prac do września. W ostanich dniach miesiąca prace nabrały tempa, Doczekaliśmy się ostatniej gruszki betonu - zalaliśmy wieńce szczytowe i fundamenty pod murki oporowe.
Epidemia daje się nam we znaki - jak wszystkim. Budujemy w lekko zwolnionym tempie. Zbroimy drugą część stropu nad parterem, kończymy deszczówkę. Po Wielkanocy rosną mury poddasza. Pogoda dopisuje.
W elewację budynku gospodarczego wmurowaliśmy kamień węgielny z rozebranej stodoły. Zbroimy strop nad parterem budynku mieszkalnego oraz wieniec gospodarczego. Zalewamy strop w dwóch etapach - osobno dla każdej z brył. Piwnica wyszła nam zjawiskowo. :) Udało się nam już zakopać oczyszczalnię ścieków wraz z drenażem, ale pracujemy jeszcze nad kanalizacją deszczową…
Studnia wywiercona. Mury pną się do góry, Trwają prace ziemne przy odwodnieniu i zewnętrzych instalacjach: drenaż, studnia chłonna, kanalizacja, oczyszczalnia ścieków, kable zasilające (WLZ i rozprowadzenie na terenie), przewody niskonapięciowe oraz teleinformatyczne, pusty na razie arot do zewnętrzej instalacji antenowej. Pracujemy też nad parkingiem i ostatecznym przebiegiem drogi wewnętrznej oraz ukształtowaniem terenu wokół budynków. Wiatr płata figle... zdarzyło mu się przewrócić częściowo wymurowaną ścianę. Ale zimy praktycznie w tym roku nie było - nie musieliśmy dotąd na dłużej przerywać pracy ze względu na pogodę.
Pogoda tej zimy pozwala pracować. Można zbroić wieńce, wylać strop nad piwnicą i chudziak na poziomie zero, Decydujemy się też, w uzgodnieniu z architektem, na obniżenie poziomu posadowienia budynku gospodarczego - zmiana w ostatniej chwili - trzeba zdejmować wymurowane już bloczki fundamentowe. Ale w ten sposób oszczędzamy kilkanaście ciężarówek materiału do zasypania i utwardzenia terenu.
Rosną ściany fundamentowe. Okazuje się, że jednak będziemy mieli piwnicę (z odrębnym wejściem od strony wschodniej - od sadu). Kropnęliśmy się na etapie zmiany pracowni - mapa do celów projektowych nie została dokładnie przeanalizowana. I tak będziemy mieli prawie 40 metrów powierzchni więcej.
Kończymy prace rozbiórkowe. Intensywnie szukamy wykonawcy stanu surowego. Zbieramy oferty, spotykamy się z ludźmi, targujemy się i po kilku spotkaniach wyłaniemy zwycięzcę.
W międzyczasie pracujemy nad projektem zamiennym. Znowu chodzi o koszty inwestycji. Obcinamy co się da, zmniejszamy powierzchnię zabudowy, Pod koniec listopada uzyskujemy papier. Budowa rusza pełną parą.
Ostatni rzut oka na istniejącą zabudowę. Po wypracowaniu koncepcji zaczynamy współpracę z lokalną jeleniogórską pracownią, aby przekształcić istniejący projekt koncepcyjny w budowlany. Musimy zrezygnować z wielu przyjętych wcześniej rozwiązań - koszty okazały się zbyt duże.
W połowie lipca uzyskujemy pozwolenie na budowę: Przebudowa wraz z rozbudową budynków…
To intensywny czas projektowania. Umawiamy się z jedną z warszawskich pracowni projektowych i zaczynamy prace.
Szybko się okazuje, że nasz nowy nabytek od 6 lat jest wpisamy do gminnej ewidencji zabytków.
W karcie adresowej zabytku wyczytaliśmy, że ochronie podlega: bryła, rzut, forma dachu, układ przestrzenny wnętrz, kompozycja i wystrój elewacji, itd…
Ewidencja gminna nie uwzględniała jednak stanu istniejącego. Z budynku mieszkalnego zostały tylko rozsypujące się mury. Stodoła też straszy zawaleniem.
Z końcem roku zamykamy etap prac koncepcyjnych.
Zakup ziemi rolnej o powierzchni ponad 30 arów wymagał wówczas zgody Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. Udało się nam uzyskać zgodę pod pewnymi warunkami: zamieszkamy tam na conajmniej 10 lat i będziemy prowadzić gospodarstwo rolne.
Lasy Pańswowe również musiały wyrazić zgodę na zakup - niewielka część tej ziemi (około 300 metrów kwadratowych) w ewidencji gruntów widnieje jako las.
Trafiamy na ogłoszenie. Prawie hektar ziemi na Pogórzu Izreskim. Działka rolna, a na niej spalony budynek mieszkalno-gospodarczy i stodoła. Brak kanalizacji, Studnia kopana, Jest prąd.
Pojechaliśmy, Zobaczyliśmy i zakochaliśmy się w tym miejscu.
Decyzja zapadła: szukamy dla siebie nowego domu. Może być stary, do remontu, byle na wsi.
Obejrzeliśmy wiele miejsc, od Mazur, przez Podlasie, aż po Beskid Żywiecki. To właśnie w okolicach Żywca stwerdziliśmy, że dość już mamy szukania domu. Żadne z gotowych rozwiązań nie spełniało naszych oczekiwań: zbyt mała działka, brak dostępu do drogi, mały dom, niepłacalna rozbudowa, nieuregulowana sytuacja prawna.
Decydujemy się na zakup ziemi i budowę nowego domu.